7 gru 2016

Kłótnie między regałami #1


Ileż to razy po przeczytaniu targającej Twoimi emocjami lektury nie miałeś się do kogo odezwać i musiałeś dusić w sobie wszystkie te wrażenia związane z książką? Domyślamy się. Radek i Dominika – czyli my, autorzy wpisu – takiego problemu nigdy nie mieliśmy. Gorzej gdy nasze zdania diametralnie się różnią. Wówczas w ruch idą ostre słowa i cięższe rzeczy. A wszystkie kłótnie toczą się między regałami. Dzisiaj będziemy rozmawiać o trylogii Ransoma Riggsa, w której skład wchodzą następujące tytuły: Osobliwy dom pani Peregrine, Miasto cieni i Biblioteka dusz. Dla rozróżnienia naszych stanowisk, Radek wypowiada się pogrubionym pismem, Dominika zwykłą czcionką. 

Ransom Riggs uwielbia opowiadać historie. Czasami używa do tego słów, czasami zdjęć, a innym razem obu tych środków. Pisać zaczął we wczesnej młodości, do czego używał starej, często zacinającej się maszyny do pisania. Fotografię pokochał pewnego Bożego Narodzenia, gdy otrzymał swój pierwszy aparat. Podróżuje do miejsc, które trudno znaleźć na mapie, gdzie lubi nurkować. Osobliwy dom pani Peregrine przez ponad rok gościł na liście bestsellerów dla dzieci magazynu The New York Times i doczekał się adaptacji filmowej w bieżącym roku.

Nasza przygoda ze światem Jacoba zaczęła się chyba w tamtym roku, gdy wpadł mi w ręce „Osobliwy dom pani Peregrine". Pamiętam, że nie kryliśmy zachwytu nad bohaterami, światem przedstawionym i wieloma innymi elementami, które składają się na sukces, jak już możemy stwierdzić, całej trylogii. Ale zanim przeczytaliśmy dwa kolejne tomy, obejrzeliśmy adaptację wcześniej wspomnianej książki. Ekran jednak znacznie ogranicza pole dla wyobraźni i odbiega momentami od dzieła Riggsa, czyż nie?

Fotografie z książek
Niestety film, który obejrzeliśmy, wypadł słabo (jeśli nie okropnie) w porównaniu z książką. Ekranizacja różni się drastycznie od dzieła Ransoma Riggsa. Począwszy od podmienienia roli postaci, spłaszczenia relacji z dziadkiem, usunięcia najlepszego (normalnego) przyjaciela Jacoba, a skończywszy na okrojonej i zmienionej fabule. Może gdybym wcześniej nie przeczytała książki, to film by mi się spodobał, ale teraz nie ma na to szans.

Wracając do książki: rzeczą o jakiej po prostu trzeba powiedzieć jest to, jak książka została wydana. Twarda oprawa, ozdobne strony rozpoczynające każdy nowy rozdział, odręcznie pisane listy - to wszytko nadaje charakteru i klasy. A w środku spotkać można fantastyczne zdjęcia, nadające książce niepowtarzalnego klimatu tajemnicy, grozy i baśniowości. Dzięki nim odczuwałam przy niektórych momentach lektury pewien niepokój.

Tak, masz rację! Wydaniu graficznemu nie można zarzucić niczego, jest dopracowane w szczegółach i jak już wspomniałaś, nadaje książce niepowtarzalnego klimatu i estetyki. Wielu porwałoby się na zakup całej trylogii wyłącznie ze względu na oprawę i szatę graficzną, bowiem pięknie się reprezentują odrębnie i jako całość. Autor w wywiadach zaznaczał, że pomysł na fabułę narodził się w głównej mierze dzięki osobliwym zdjęciom, które gromadził przez lata. To dodatkowo działa na wyobraźnię czytelnika. Dołączone fotografie z książki to tylko namiastka tego, co autor udostępnia odbiorcom. Jak myślisz, o czym właściwie jest ta trylogia?

,,Osobliwy dom pani Peregrine'' to książka, która opowiada o losach młodego Jacoba, outsidera, który nie może odnaleźć się w  normalnym świecie. Jako dziecko marzył o tym by zostać odkrywcą i walczyć z potworami tak jak dziadek, ale z czasem zaczyna uważać je tylko za bajki opowiadane dzieciom na dobranoc. Czyżby miał rację? Tego dowiecie się sięgając po książkę Ransoma Riggsa.

Trylogia pokazuje jak ogromną rolę w życiu człowieka pełni przyjaźń. Główny bohater spotyka na swojej drodze ludzi takich jak on sam- osobliwych, odtrąconych przez zwykłych ludzi tylko dlatego, że są inni, że posiadają niezwykłe umiejętności. Warto zauważyć, że w dzisiejszym świecie także mamy podobną sytuację. Nie mówię tu o umiejętnościach takich jak latanie czy władanie ogniem, ale o tym, że gdy ktoś ma ogromny talent często bywa przez zazdrosnych ludzi wyszydzany. W takich chwilach naprawdę warto mieć przy sobie prawdziwego przyjaciela, który będzie dla nas podporą. Książka Ransoma Riggsa świetnie to pokazuje. Jacob uznany za wariata, wyrusza na odciętą od świata wyspę, by  poznać przeszłość dziadka, ale tam spotyka go zupełnie coś innego niż oczekuje. To właśnie tam poznaje prawdziwych przyjaciół, którzy w niego wierzą i są w stanie zrobić dla siebie nawzajem wszytko. Tę więź wzmacnia dodatkowo nienawiść normalnego świata, który nie potrafi zaakceptować tego co odmienne.

Źródło
Pięknie ujęłaś problematykę książki. Widzę też, że w samych superlatywach opisujesz Jacoba. Jeżeli chodzi o mnie, główny bohater wywołuje we mnie ambiwalentne odczucia. Jego nieśmiałość jest tak uwypuklana przez autora, że Jacob wydaje się tchórzliwym i niczym niezainteresowanym chłopakiem. Wszelkie bohaterskie decyzje podejmuje albo pod wpływem presji, albo przypadkiem. Taka kreacja głównego bohatera nie działa na korzyść trylogii. Władająca ogniem Emma wydaje się być zdecydowanie lepszym pretendentem na to miejsce. Cechują ją brawura i odwaga, a takie zdecydowane postacie grające rolę opiekuna i przewodnika lubię najbardziej.


Nie nazwałabym go niezainteresowanym i tchórzliwym. Niejednokrotnie pokazywał, że potrafi stanąć na wysokości zadania. Ma niezwykły dar, który z biegiem czasu się rozwija, a my możemy to obserwować. Co do Emmy to masz rację. Jest przewodniczką całej grupy, ale gdyby nie Jacob już na początku nie miałaby komu przewodzić. Myślę, że razem tworzą zgrany duet i wzajemnie się dopełniają.

Mimo wszystko główny bohater pozostawia we mnie pewien niedosyt. Ciekawi mnie, dlaczego na okładkę "Miasta cieni" wybrano fotografię bohaterki, która tak naprawdę jest postacią epizodyczną? A co myślisz o prowadzeniu wątku miłosnego między Emmą a Jacobem? Nie wydaje Ci się, że autor, choć cieszy się lekkim piórem, niektóre sceny opisuje dość nieporadnie? Trudno uwierzyć mi w pewne rzeczy i zachowania.

Myślę, że o nieporadności w tym przypadku nie ma mowy, ponieważ autor nie przesadza z wątkiem miłosnym w żadną stronę. Czasami czytając książkę, mam dosyć bohaterów, którzy ciągle się do siebie migdalą, a tutaj tego nie ma. Przyznaję jednak, że naprawdę dziwnie się czułam, czytając o pocałunkach Emmy i Jacoba. Nie ma to jak całować dziewczynę swojego dziadka. To naprawdę osobliwe.

Skoro nawiązujemy już do świata przedstawionego, trzeba przyznać, że Ransom Riggs zdecydowanie zbyt dużo czasu poświęca na zawiązanie akcji. W Osobliwym domu pani Peregrine pewnie nie traktowałbym tego jako wadę gdyby nie fakt, że właściwa akcja startuje dopiero na setnej stronie. Również w drugim i trzecim tomie autor skupia dość dużą uwagę na przybliżenie świata i poprzednich losów, które czytelnik doskonale już zna. Wątpię, by taki zabieg był konieczny przy trylogii czytanej chronologicznie.

Nie każdy jednak poznaje serię zgodnie z kolejnością wydawania tomów a to z różnych przyczyn, których nie będę zgłębiała. Wówczas takie przypomnienie poprzednich wydarzeń oraz delikatne nakreślenie świata przedstawionego jest konieczne do zrozumienia wielu rzeczy.

Ransom Riggs
Rzeczywiście, nie pomyślałem o tym. Ostatnią rzeczą do której chciałbym się przyczepić, bo taka głównie jest moja rola, to niechlujność w podejściu do tekstu. Może niechlujstwo to zbyt mocne słowo dla określenia błędów w książce. Niemniej jednak raziły mnie skąpo występujące literówki i błędy redakcyjne. Szczególnie jednak irytuje brak jednomyślności w zapisie imion bohaterów. Dotyczy to jednak tylko drugiego tomu, w innych częściach się z tym nie spotkałem. Skoro wytknąłem już wszystkie wady całej trylogii czas przejść do oceniania świata przedstawionego, bo w tej kwestii jesteśmy jednomyślni.

Tak, autor jest mistrzem pióra. Czy też klawiatury, nie wiem. Kreuje od podstaw swój własny świat, w którym znajduje się tyle fantastycznych i oryginalnych, że ciężko nie poczuć do niego szacunku. Nie zauważyłam podobnych w rozwiązań w innych czytanych przeze mnie książkach, co jest wielką zaletą. Wszystkie elementy świata przedstawionego mają w sobie coś magicznego. Osobliwcy, głucholce, upiory – cała ta galeria postaci jest zróżnicowana, a autor dba o to, by każda z nich wydawała się możliwie realistyczna, co w tym gatunku jest nie lada zadaniem. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie również zastosowanie pętli czasowych, kolejnego elementu, który sprawił, że trylogia Riggsa jest magiczna, ma w sobie coś z baśni, a nawet powieści grozy. Autor miesza wiele rozwiązań, dzięki czemu wychodzi mu powieść wielogatunkowa, skutecznie przykuwająca uwagę.

W zupełności się zgadzam. Warto dwukrotnie zaznaczyć, że pomimo baśniowości i efektownego grania na uczuciach czytelnikach jak w przypadku największych bestsellerów, w twórczości autora nie widać naśladownictwa rozwiązań z innych znanych powieści. Wykreował swój świat od podstaw, odznaczając się wielkim talentem i wyjątkową wyobraźnią. Ransom Riggs po mistrzowsku dawkuje napięcie. Doskonale wie, w którym momencie może zdradzić trochę więcej czytelnikowi, na tyle, by podjudzić jego ciekawość, ale nie odkryć wszystkich kart. To skutkuje szybszym biciem serca i wypiekami na twarzy w trakcie lektury.

Nie byłabym sobą gdybym nie zwróciła uwagi na dynamizm i ekspresję opisów akcji. Lubię, gdy w powieści wiele się dzieje, ale dopiero czytając tę trylogię, uświadomiłam sobie, że wydarzenia są o niebo ciekawsze, gdy zostaną dobrze opisane. Czułam się jak uczestnik wszystkich tych perypetii, o których mowa w powieściach, wszystko dzięki barwności opisów. Ważne były też dla mnie dialogi, z którymi autor poradził sobie rewelacyjnie, bo w rozmowach bohaterów nie wyczułam żadnej nutki fałszywości. Wszystko jest takie prawdziwe. Ciekawym rozwiązaniem urozmaicającym fabułę i angażującym czytelnika było mieszanie scen grozy z tymi komediowymi. Wiecie jak to jest śmiać się, mając gęsią skórkę ze strachu? Pewnie nie. A zatem, Radku, podobała Ci się ta lektura?

Pomimo wytkniętych wad jak najbardziej. To wspaniała trylogia, która zajęła specjalne miejsce w moim sercu. Gorąco polecam!

Skrót dla opornych:
Książki Ransoma Riggsa prezentują wysoki poziom zarówno oddzielnie, jak i jako całość. Autor wykazuje się niezwykłą lekkością pióra, niczym nieposkromioną wyobraźnią, doskonale rozwiniętym warsztatem, świetnie opanowaną umiejętnością dawkowania napięcia i innymi zaletami. Nie da się ująć w słowa odczuć związanych z lekturą. To wspaniałe, magiczne przeżycie, do którego zachęcamy wszystkich. Gorąco polecamy!



Za niesamowitą przygodę dziękujemy


Dominika i Radek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz